2020-09-02

Zagadka

Kontrakt 3NT rozgrywa W po licytacji

W - pas           E - 1 PIK

W - 1 NT         E - 3 NT

 

N

J752

 

W

6?

 

E

  KQ8

 

S

A?

 

Wistujemy (N) 2 kier

Ze stołu Król i partner bije Asem, z ręki rozgrywający dokłada 6.

Patrząc na dziadka odwrót w pika, karo lub trefla jest ryzykowny i możne często puścić lewkę - ale partner mimo to po długim namyśle odwraca w trefla.

Zagadka brzmi jak najprawdopodobniej leżą kiery ?

podpowiedź:

S ma singlowego asa kier nie jest najwyżej punktowana :)

 

Odpowiedź nie jest trudna, ale szczerze to ilu z nas przy stole się nad tym zastanowi i obłoży 3NT ?

 

 

2019-03-24                           Co tak pika ….. !

W dniu 24 marca 2019 r odbył się ostatni zjazd rundy zasadniczej ligi okręgowej. Można pokusić się o stwierdzenie, że plan maksimum został wykonany i nasza drużyna w dwóch cezurach czasowych wracała z przyjaznego jak się okazało miasta Lubań w wyśmienitych homarach jak mawiał i pisał klasyk.

W drodze powrotnej moje zaniepokojenie i ciekawość wzbudziły mocno słyszalne dźwięki w pojeździe klasyka. Zapytałem co tak pika w odpowiedzi usłyszałem w pierwszym czytaniu, że to klapa od śmietnika i już byłem spokojny jedne zagrożenie pomyślałem to nieprzyjemne zapachy wydobywające się w rytmie ruchów frykcyjnych z pojemnika. Po rozwiązaniu zagadki ,,pika,, pogrążyłem się w analizie syndromu roboczo  nazwę go wolna Europa.

W nie tak odległych czasach radio to było nieustanie zagłuszane przez jedynie słuszną siłę z przyjmowaną bez obrzydzenia pomocą zewnętrzną sojuszników. Pomimo tych prób radio miało się dobrze było słyszalne i gromadziło miliony rodaków.

Po wielu latach próba budowy przez system klatki Faradaya nie przyniosła spodziewanych efektów orwellowska rzeczywistość nie przetrwała. Wprost przeciwnie system zawalił się co prawda nie spalił, ale został kopnięty w rzyć!

Syndrom wolna Europa pojawił się w komentarzach po rozegraniu drugiej połówki meczu z Piastem Lubań chodziło o dwie gry premiowe które zostały rozegrane przez naszych przeciwników natomiast nasi koledzy z drużyny dali się zwieść zagłuszającym sygnałom i grali tylko końcówkę.

Można pójść jeszcze dalej i szukać punktów zbieżnych syndromu wolna Europa i sztokholmskiego, ale tutaj wchodzimy w relację oprawca ofiara a przed barażami to nie jest wskazane gdyż może spowodować euforyczną sympatię do przeciwników  która może skutkować celowym stawianiem ,,gronHornów,,.

A.Sz.

 

2017-11-09 Dalszy ciąg rozprawy między furmanem, koniem, a wozem.

Ja w imieniu woza:

Jeśli widzę wist w 3, w stole 742, a sam mam QJT5 u rozgrywającego wykluczona jest długość karowa to wist jest na 100% z Kxx3, a rozgrywający ma Ax. Czasu na analizę fourierowską brak więc albo mamy zaufanie do partnera albo nie mamy uzgodnień wistowych. Podstawą porządku wszechświata są zasady, a nie myślenie. Poza tym w wozie są cztery koła (jak kolory w brydżu), nie mówiąc o długości dyszla i oczywiste jest kto mam rację.

pełnomocnik woza - AJ

ps

Odwrócić w karo należy jeszcze z jednego powodu - jeśli odwót karowy wypuszcza to możemy zwalić winę na partnera.

 

2017-11-08

Dylemat furmana cd. czyli dlaczego biję i zawracam?

Jeżeli przyjmiemy, że założenie furmana jest prawdziwe, tzn. że partner NIE wyszedł spod króla karo, oraz że ma trzecią damę trefl, to ręka rozgrywającego może wyglądać tak:

Piki :     KDJ10754                                         lub              KDJ10754

Kiery :  xx                                                                           xxx

Kara:    AKx                                                                        AK

Trefle : x                                                                            x

Oznaczałoby to, że partner wyszedł 3 karo spod trzech lub czterech blotek karowych. Przy stosowanym wiście odmiennym jest to raczej wykluczone.

Czyli albo poszedł jednak spod króla albo z dubla lub singla. Jeśli wykluczymy wist spod króla to rozgrywający ma następującą rękę:  

Piki :     KDJ10754                                         lub              KDJ10754

Kiery :  x                                                                             -

Kara:    AKxx                                                                      AKxxx

Trefle : x                                                                             x

W przypadku drugim rozgrywający wygrać nie może, ale w pierwszym……? Oczywiście tak. Jeśli jednak przyjmiemy, że rozgrywający nie jest zupełnym fuszerem, to wg mnie w drugiej lewie po zabiciu asem karo powinien zagrać blotkę trefl do asa a następnie przebić trefla w ręku i dopiero wówczas wyjść figurą pik. Tu oczywiście odjazd kierowy rozcina ręce i pozbawia tlenu a trefle są do piachu i  po przebiciu przez obrońcę trzeciego zagrania w trefle rozgrywający musi paść. Chyba, że … rozgrywający to lepszy cwaniak, i z tym układem zagrał króla pik licząc na odjazd karowy. Pytanie jest jednak takie: po co partner furmana zagrałby z pustego dubla karo? Żeby to wyjaśnić druga lewa (zagranie w pika) powinna nieść informację dot. kontynuacji lub nie koloru pierwszego wistu. Jeśli partner furmana potwierdził kolor wistu, to wszystko wskazuje, że jednak wyszedł spod króla. A jeśli nie gramy w takiej sytuacji potwierdzeniem wistu? Zamykam oczy i gram co mi podpowiada intuicja. Więc, wio koniku! Biję i …...?  

GS

 

 

2017-11-06

 

Popiół na głowę furmana – rzecz o grze w obronie.

Podczas pierwszego zjazdu ligi okręgowej w Miłkowicach przyszło mi się zmagać z dylematem furmana przy obronie sześciu pików które rozgrywała sympatyczna para z Sulikowa o skłonnościach do komunikacji poza "boksowej" chociaż akurat w tym rozdaniu nie miało to miejsca.

Po zakończeniu licytacji jednostronnej  która wyglądała następująco

S 1C - N 3 C,

S 3P - N 4 C,

S 4NT - N 5 C,

S 6 P  - N Pass.

Mój partner pokusił się o wist 3 karo.

Po krótkiej przerwie z namaszczeniem dziadek zaordynował taki oto stolik:

N

  -
  A 7 4
  7 4 2
  A K 10 9 8 7 5

Moja ręka wygląda następująco:

E

  A 9 2
  Q 10 6 2
  Q J 10 5
  J 2

Rozgrywający zabił asem karo i zagrał z ręki króla pik ja przejąłem asem pik i nadszedł czas na chwilę prawdy.

Po krótkiej analizie uznałem że skoro S sam zamknął licytację na poziomie 6 pik bez uzgodnienia koloru ze strony partnera to z pewnością posiada co najmniej siedem pików i to za pewne górą wyłączając mojego asa.

Czyli mieści się mu jeszcze sześć kart w innych kolorach. Patrząc na stolik z siedmioma treflami przyjąłem tezę roboczą że jeżeli ma w ręku krótkość treflową i jedyną  jego szansą będzie zagranie bezpiecznie przez trefle na stole ponieważ ma coś niemile pachnącego w ręku do upchnięcia to zakładając taki podział trefli S7-E2-N1-W3 musi klepnąć jednego trefla w ręku żeby odpadła trzecia dama u mojego partnera, dlatego uznałem że nie mogę do tego dopuścić i jedyną szansą na położenie szlemika jest odcięcie od tlenu w postaci trefli dziada i wybicie mu jedynego dojścia w postaci asa kier jeżeli mój ma króla to mamy go ugotujemy jego żołędzie i odetniemy od stolca.

Jak pomyślałem tak uczyniłem zaordynowałem kiera S dołożył 3 kier z ręki byłem zadowolony z siebie pomyślałem mamy go mój partner skrzętnie dołożył 8 kier rozgrywający zabił asem.

Niestety moje zadowolenie było krótkotrwałe ponieważ rozgrywający zagrał ze stołu piątkę trefl przejął damą zgrał atuty i drugim trefelkiem do stołu i pozamiatane.

Na przerwie na dymka ktoś wywołał to rozdanie i stwierdził że po karowy lub kierowym szlemik nie idzie mój partner rzucił krótko ja zawistowałem w karo na to inni i co nie obłożyliście? No nie bo ja miałem wizję odcięcia tlenu. Niestety nie doceniłem kładącego wistu, próbowałem się bronić że wist na obronę szlemika z czwartego króla jest co najmniej ryzykowny i ja takiego wistu bym nie oddał, próbowno snuć teorię że wist 3 karo znaczy że musi mieć. Na to usłyszałem od byłego partnera brydżowego  ,,no ale przecież po coś wyszedł w to karo,,!

To był gwóźdź no tak po coś  wyszedł racja! Moja dedukcja okazała się tą z pudełkiem i pomarańczą cóż czar prysł. Żołędzie się ugotowały ale mi w worze. Jedne co wiem to że nie wiem czy przy spotkaniu następnego podobnego  rozdania odwrócę jak dobry furman, chyba że po wiście z króla w jakiś czerwony co też nie jest pozbawione wad i uroku całe piękno tej gry.

Tym niemniej za to rozdanie sypię popiół na głowę  nie sfornego furmana który nie odwrócił!

Rozdanie wyglądało tak:



 
  A 7 4
  7 4 2
  A K 10 9 8 7 5

 

  8 6 3
  K J 9 8
  K 9 8 3
  4 3

 

  A 9 2
  Q 10 6 2
  Q J 10 5
  J 2

 

  K Q J 10 7 5 4
  5 3
  A 6
  Q 6

 

AS

 

2017-11-02

Przestała nas odwiedzać, zwyciężczyni rankingu „Brydżystka roku” w złotoryjskiej długiej fali, ale w dalszym ciągu znaczącą wpływa na poziom naszego klubowego brydża. Zajęła się aktywnie edukacją graczy z okolicznych klubów – z niezłym efektem! Korzystał również z brydżowych korepetycji nasz dobrze zapowiadający się junior Grzegorz. Po kilku zaledwie lekcjach u pani profesor zaczął objeżdżać i wygrywać okoliczne turnieje, nie tylko te organizowane na wioskach, ale również w pomniejszych miastach powiatowych. Gratulujemy i życzymy, aby passa zwycięstw trwała co najmniej do zakończenia rozgrywek ligowych.

AJ

 

2017-10-30

A było to tak:

Nie tak dawno, w poszukiwaniu brydżowych wrażeń, udałem się do niezbyt odległego miasta L. Tam, w zaprzyjaźnionym klubie  rozgrywane są co tydzień zawody, które, ze względu na udział zawodników grających w dużo wyższych niż nasza okręgówka ligach i o dużo wyższych WK (współczynnik komiczny) powinny stać na  zdecydowanie wyższym poziomie. Moja partnerką była przesympatyczna studentka I (choć brydżowo już wyżej) roku. Grało się nam tak jak się grało.  Aż usiedliśmy do stolika z dobrze nam znana parą o wysokim WPH ( współczynnik poczucia humoru).

W założeniach: my przed oni po, będąc na trzecim ręku, mając : xx, 10873, AKW1063,x zdecydowałem się na blokujące otwarcie 3 karo. Zauważyłem, że siedzący na 4 ręku przeciwnik szykował się już do otwarcia i teraz, zaskoczony, począł się nerwowo wiercić. Oraz wydawać dziwne, sapiąco wzdychające dźwięki. A następnie wyciągnął zielony kartonik z napisem PASS.

Już zabierałem się do rozgrywki, gdy z prawej zobaczyłem kartonik : 3 kier. Prawdę mówiąc, na to po cichu liczyłem, mając taka opozycję kierową. Ja pass, z lewej: pass. Ja do wistu, a moja:  4 KARO. Z prawej: kontra. Zwróciłem kontrującemu uwagę, że wg mnie zarówno 3 kier jak i kontra po wzdychaniu jego partnera to zajęcie dla sędziego. Kolega zaperzył się, że skąd?  On ma taką kartę, że ho ho. I że zobaczę. Po wiście z singla króla kier i słabej obronie padłem bez 1, bo moja wyłożyła: K9xx, DWx !, xxx, w10x.  Z rozdania mieliśmy 63%. Przeciwnicy przyznali mi rację, że to dla sędziego.

Nie zawołałem. Bo to sympatyczni gracze byli. ( Za 3 kier bez czegoś tam lub 3 karo swoje pod 90%).

Rozochocony niezłym w sumie wynikiem, wybrałem się do L. w następnym tygodniu.  Byłem już umówiony, a moja partnerka z ubiegłego tygodnia zasiadła do turnieju z Panem Gadatliwym. Gdy przyszło nam się zmierzyć pod koniec turnieju, Pan Gadatliwy był już mocno czerwony na twarzy (wysokie ciśnienie). Jako, że dwa pierwsze rozdania zdecydowanie wygraliśmy, twarz Pana Gadatliwego przybrała niebezpiecznie purpurowy kolor. Toteż, gdy w kolejnym rozdaniu rozgrywałem problematyczne 2 kier, w trakcie Pan Gadatliwy nachalnie lavintalował. Mimo to, jego partnerka dwukrotnie wistowała w inny kolor.  Pan Gadatliwy, znany z tego, ze nie umie przegrywać, będąc już purpurowo siny, zakrzyknął na całą salę: W CO TY WISTUJESZ? PRZECIEŻ CI WYRAŹNIE LAVINTALUJĘ W CO MASZ CHODZIĆ! Na moją uwagę, że chyba ma nas za idiotów, zripostował: o co Ci chodzi? PRZECIEŻ NIE POWIEDZIAŁEM W CO MA ODEJŚĆ? Zatkało mnie. Nie na długo. Studentka wreszcie odeszła w lavintalowany kolor i padłem bez 1 (0%) Z ust Pana Gadatliwego wydobył się szyderczy ryk: AAAAAHAHHAHAHA. PRZEGRAŁ! PRZEGRAŁ!. Zatkało mnie po raz drugi. Ten nie tylko nie umiał przegrywać. Wygrywać zupełnie także nie. Dyskretnie zajrzałem pod stół. BRĄZOWE.

Swoją drogą zaskakujące jest podobieństwo zachowania Pana Gadatliwego do zachowania Prezesa pewnej partii polityczne. Tyle tylko, że Prezes nosi dużo mniejszy rozmiar spodni.

Wszelkie podobieństwa do wszelkich osób a w szczególności do Pana Prezesa jest zupełnie przypadkowe. Zarząd sekcji REN BUT nie ponosi żadnej odpowiedzialności. ITD.

GS

 

2017-10-13

Jak powszechnie wiadomo, w zamierzchłej przeszłości brydż był grą gentelmanów. Dzisiaj to pojęcie mocno skorodowało. Trudno jest przypisać je konkretnej osobie w takim znaczeniu jak to było sto lat temu. Łatwiej jest dziś stwierdzić kto gentelmanem nie jest. Nieodżałowany Starszy Pan, Jeremi Przybora, w jednym z wywiadów opowiadał jak to jeden z jego mistrzów przekazał mu definicję kto NIE JEST gentelmanem. Otóż gentelman NIE NOSI brązowych spodni. NIGDY. KONIEC.

    Jednym z dobrych zwyczajów turniejów brydżowych jest, aby po rozegraniu wszystkich rozdań przy stoliku pozostać na swoich miejscach do czasu ogłoszenia zmiany przez prowadzącego turniej. Niestety, w małej społeczności brydżowej ten dobry zwyczaj nie jest praktykowany. Po zakończeniu swoich rozdań gracze rozchodzą się po sali, nie tylko a to za potrzebą, a to na dymka (też potrzeba) a to w celu uzupełnienia płynów w organizmie (potrzeba bardzo istotna). Od czasu do czasu pojawia się jednak zawodnik w brązowych spodniach, który z miną niewiniątka nadstawia ucho wielkości ucha słonia afrykańskiego w kierunku sąsiedniego, jeszcze grającego stolika. Albo wręcz przyłącza się do grona kibiców ze słodkim stwierdzeniem na ustach: „ Ja to już grałem…”

Czasami przynosi to zabawne rezultaty. Kiedyś dawno temu, jeden z takich graczy, w brązowych spodniach, plącząc się po sali, podsłuchał, nieświadom, że  na moich oczach, rezultat rozgrywanego obok rozdania.  Kiedy przyszła na niego pora rozgrywki  zagolił maksowy kontrakt. Niestety, nie w tym rozdaniu. A całkiem niedawno jeden zawodnik, mający o sobie bardzo wysokie mniemanie, korzystając z nieuwagi sali, całkiem bezczelnie wyjął kart z leżącego na stoliku pudełka, obejrzał i schował z powrotem. Chwilę później zasiada swoją odzianą w brązowe spodnie pupą za stolikiem i z pewną miną przystępuje do licytacji tymi właśnie kartami. Na uwagę, że chyba zna to rozdanie, przyznał, że i owszem, ale przez pomyłkę, nieuwagę itp. Choć trzeba przyznać uczciwie, że przeprosił.

A teraz zadajmy sobie retoryczne pytanie: Czy taki brydż i takie granie sprawia nam jeszcze przyjemność?

Apeluję: Koleżanki i koledzy, nie przychodzimy na nasze turnieje w brązowych spodniach!

(Opisane powyżej sytuacje są fikcją i zostały wymyślone a wszelka zbieżność z osobami i sytuacjami zaistniałymi w trakcie czwartkowych spotkań brydżowych sekcji KKS REN BUT w Sali klubowej ZOK jest niezamierzona i przypadkowa.  Kierownictwo sekcji nie ponosi z tego tytułu żadnej odpowiedzialności).

GS